Poland
This article was added by the user . TheWorldNews is not responsible for the content of the platform.

Propozycje w zakresie ładu powojennego w Europie Środkowej

Dział: Świat

ŁAD POWOJENNY

autor: Fratria

autor: Fratria

Na Ukrainie dużym echem odbił się wywiad jakiego udzielił „Rzeczpospolitej” prezydent Czech Petr Pavel. Potraktowano go jak zimny prysznic przede wszystkim dlatego, że ten były wojskowy, w przeszłości kierujący komitetem wojskowym NATO polityk, słusznie uchodzący za sprzyjającego Ukrainie powiedział, że Kijów „może mieć tylko jedną szansę” na odbicie dziś okupowanych przez Rosję terytoriów, a uzyskanie wsparcia Zachodu niezbędnego, aby zorganizować kolejną ofensywę może okazać się niemożliwe, zważywszy na stan nastrojów, a także zbliżające się wybory, przede wszystkim amerykańskie a także fakt, że arsenały w znacznej mierze już opustoszały, a produkcja na rzecz wojny nie jest rzeczą ani łatwą ani szybką.

Powiedział też, co warto odnotować i poważnie przemyśleć, że jeśli Ukraina zdecyduje się kiedykolwiek na ustępstwa, również terytorialne wobec Rosji po to, aby zakończyć wojnę, to musi to być jej suwerenna decyzja. W jego opinii sojusznicy Kijowa nie powinni ani nakłaniać ukraińskich elit do ustępstw, ani zachęcać do walki toczonej tak długo aż wszystkie cele uda się osiągnąć. Te słowa należy połączyć z wcześniejszymi deklaracjami czeskiego prezydenta, który w jednym z wywiadów oznajmił, że Ukraina powinna zostać przyjęta do NATO, ale dopiero po zakończeniu wojny. W jego opinii z punktu widzenia wspólnoty interesów strategicznych i zaawansowania procesu wdrażania standardów Sojuszu Północnoatlantyckiego Kijów już jest gotowy, aby stać się częścią bloku, jedynym problemem jest trwający konflikt, bo to oznacza, że gdyby hipotetycznie NATO podjęło decyzję o przyjęciu już teraz Ukrainy to mogłoby zostać wciągnięte do wojny. A zatem jeśli w Kijowie nie rezygnują z NATO-wskich aspiracji, to wojnę trzeba zakończyć i pracować nad regionalnym systemem bezpieczeństwa z udziałem Ukrainy. To, że Pavel mówi o tym teraz, kiedy konflikt trwa, a wszyscy czekają na zapowiadane kontruderzenie sił ukraińskich, jest potwierdzeniem oczywistej tezy, że nad kształtem ładu powojennego rozmawia się kiedy wojna jeszcze trwa, po to aby wpłynąć na decyzje walczących. W tym wypadku chodzi nie tylko o Ukrainę, ale również o Rosję, bo Pavel powiedział też, że Zachód nie powinien stawiać na rozczłonkowanie Federacji Rosyjskiej, bo taki scenariusz jest potencjalnie groźny i może wyzwolić niekontrolowane procesy. Mamy zatem do czynienia z jasnym komunikatem wysłanym do Kijowa, który został zrozumiany, stąd mówienie o „zimnym prysznicu”. Ukraina sama zdecyduje czy iść na ustępstwa wobec Rosji, ale musi mieć świadomość, że kontynuując wojnę trzeba brać pod uwagę ryzyko zmniejszenia skali pomocy Zachodu a nie jej zwiększenia, a także oddalania w ten sposób perspektywy stabilizacji sytuacji bezpieczeństwa już po wojnie (kwestia członkostwa w NATO). Jeśli mówi to polityk z kraju uznawanego za jednego z najlepszych sojuszników Ukrainy, to jest to sygnał ważny i zarazem groźny.

Dyskusje dotyczące porządku bezpieczeństwa w regionie po wojnie

Tym bardziej, że na Zachodzie trwają już dyskusje i eksperci formułują konkretne propozycje jak docelowy porządek bezpieczeństwa w regionie mógłby wyglądać. Jedną z nich jest wystąpienie Lise Morjé Howard i Michaela O’Hanlona na łamach Foreign Affairs. Proponują oni skonstruowanie regionalnego systemu bezpieczeństwa stabilizującego sytuację Ukrainy po wojnie i gwarantującego jej odbudowę oraz pomyślność, ale bez perspektywy, o czym otwarcie piszą, wejścia do NATO. Artykuł jest ciekawy nie tylko dlatego, że jego Autorami są Howard, profesor stosunków międzynarodowych na waszyngtońskim Georgetown University, oraz O’Hanlon, czołowy analityk ds. bezpieczeństwa Brookings, wielkiego liberalnego think tanku, ale przede wszystkim z tego powodu, iż w pewnym sensie ich wystąpienie jest typowym dla trwającej w Stanach Zjednoczonych debaty na temat szans zakończenia konfliktu i warunków trwałego ładu bezpieczeństwa po wojnie. Punkt wyjścia ich rozważań jest oczywisty – wojna musi się kiedyś zakończyć i dlatego, właśnie teraz należy zacząć pracować nad kształtem systemu powojennego, podobnie jak liderzy mocarstw zrobili w czasie II wojny światowej spotykając się w Teheranie, Jałcie czy Dumbarton Oakes, kiedy jeszcze działania na frontach trwały. Autorzy nie mają wątpliwości co powinno być długofalowym celem obecnie inicjowanych działań. Jak argumentują, „Ukraina musi zostać wprowadzona do demokratycznego świata i wzmocniona, aby mogła oprzeć się przyszłej rosyjskiej agresji. Potrzebuje również pewnego rodzaju zachodniej ochrony wojskowej”. Ale zarazem trzeba uniknąć popadania w skrajność, którą ich zdaniem jest dążenie do przekonującego pobicia Rosji. Proponują wizję realistyczną, w której wojnę na Ukrainie Zachód wygrywa, ale w taki sposób, aby Rosja była w stanie zaakceptować własną porażkę. Zbyt wielkie zwycięstwo, które oznacza klęskę Rosji jest, zdaniem Howard i O’Hanlona potencjalnie groźne, bo Rosja pobita, upokorzona, powalona na kolana zasklepi się w swojej nienawiści wobec wszystkiego co związane jest z Zachodem i ze wszystkich sił dążyć będzie do rewanżu. Trzeba pokonać reżim Putina, osłabić rosyjską machinę wojenną i doprowadzić do zapoczątkowania w Federacji pozytywnych procesów rozstawania się z imperialnymi mrzonkami, a to oznacza, że zwycięstwo nie może się równać klęsce Rosji. Wydaje się, że takie podejście do kwestii co oznacza zwycięstwo w wojnie z Federacją Rosyjską jest w myśleniu amerykańskich elit strategicznych obecnie znacznie bardziej zakorzenione niźli żywione na Ukrainie i w Europie Środkowej przekonanie, że Rosję trzeba pobić, a dla naszego bezpieczeństwa najlepiej byłoby, aby w konsekwencji klęski to wrogie nam państwo pogrążyło się w chaosie, a jeszcze lepiej rozpadło. W Ameryce tak raczej nie myślą i to jedna z istotnych różnic między Waszyngtonem a stolicami państw naszego regionu. Ale są też inne, wyraźnie rysujące się w artykule Howard i O’Hanlona. Proponują oni bowiem powołanie nowego tworu nazwanego Atlantycko – Azjatycką Wspólnotą Bezpieczeństwa (AASC), która po zakończeniu wojny mogłaby gwarantować bezpieczeństwo i odbudowę Ukrainy. Ich zdaniem tego rodzaju organizację miałyby utworzyć, prócz Ukrainy, zarówno państwa dziś będące w NATO jak i z Azji, które będą chciały się zaangażować. Byłaby to szeroka koalicja chętnych, z której dla zasady nie należałoby wyłączać Rosji, oczywiście o ile przejdzie wewnętrzną przemianę i przestanie być państwem dążącym do rewizji ładu międzynarodowego. Jednym z głównych celów AASC, ciała o charakterze politycznym miałoby być, warto zwrócić na to uwagę, bo to ciekawa i przełamujące niejedno tabu propozycja - „nadzorowanie i legitymizacja bezterminowej obecności wojsk zachodnich na ukraińskiej ziemi. Oddziały te – zarówno z krajów NATO, jak i spoza NATO – miałyby monitorować aktywność wojsk rosyjskich, pomagać w szkoleniu ukraińskich sił zbrojnych, asystować przy demobilizacji, monitorować wszelkie przyszłe porozumienia pokojowe i działać jako siły zapobiegające nowej rosyjskiej agresji. Ta misja mogłaby być prowadzona przez oficera spoza NATO, być może z Indii lub innego kraju postrzeganego jako neutralny, ale musi obejmować wojska amerykańskie. Nic poza amerykańską obecnością wojskową nie może zapewnić Ukrainie demokratycznej przyszłości”.

Autorzy artykułu zaproponowali takie rozwiązanie, bo ich zdaniem dotychczasowe rozważania idą w złym kierunku. Mówiąc i myśląc o polityce powstrzymywania Rosji najczęściej kładzie się nacisk na perspektywy rozszerzenia NATO z jednej strony i z drugiej na konieczności utrzymywania antyrosyjskich sankcji i ograniczeń po to, aby Moskwa nie była w stanie odbudować swego potencjału i aby Zachód miał narzędzia presji przy użyciu których mógłby wymuszać korzystne przemiany w rosyjskiej polityce. Zdaniem Autorów artykułu takie stawianie sprawy nie doprowadzi do oczekiwanych rezultatów, jest zatem potencjalnie groźne w pierwszym przypadku i nieskuteczne w drugim. Wejście Ukrainy do NATO raczej umocni w Rosji chęć rewanżu, a sankcje nie będą w stanie blokować rosyjskich możliwości nawet jeśli utrzyma się je w niezmienionym wobec stanu dzisiejszego kształcie. Właśnie z tego powodu potrzebne jest, co postulują, myślenie kreatywne, twórcze i nowatorskie. Atlantycko – Azjatycka Wspólnota Bezpieczeństwa nie miałaby być paktem wojskowo – politycznym budowanym na wzór NATO, bo w jej statucie nie powinny się znaleźć zapisy wzorowane na art. 5. Jednak ten nowy alians odgrywałby również rolę wojskową, głównie przez fakt „legalizacji” międzynarodowego kontyngentu wojskowego na Ukrainie, który budowany byłby przez koalicję chętnych, choć z liczącym się udziałem sił amerykańskich. Współpraca wojskowa w ramach AASC ograniczałaby się do wspólnego planowania strategicznego, przeprowadzanych razem ćwiczeń i wymieniania się informacjami o charakterze wywiadowczym. Mogłaby też docelowo odgrywać rolę stabilizującą nie tylko na Ukrainie, ale w regionie zajmując się choćby kwestią uregulowania konfliktu między Armenią a Azerbejdżanem. „Ale w najbliższym czasie – przekonują Howard i O’Hanlon - głównym celem AASC powinno być nadzorowanie i koordynowanie rozmieszczenia co najmniej kilku tysięcy żołnierzy kontyngentu międzynarodowego, zarówno jako szkoleniowców jak i obserwatorów, na ukraińskiej ziemi. Żołnierze ci pochodziliby ze Stanów Zjednoczonych i innych europejskich i azjatyckich członków AASC. Obecność zachodniego personelu wojskowego na Ukrainie ma zasadnicze znaczenie dla odstraszania (Rosji – MB). Wojska Stanów Zjednoczonych i innych krajów NATO powinny być rozmieszczone w ramach sił międzynarodowych, a Stany Zjednoczone powinny być przygotowane do wzmocnienia ich – a tym samym do obrony Ukrainy – w przypadku ataku”. Rozmieszczenie tych sił mogłoby zostać poprzedzone próbą uzyskania dla nich mandatu ONZ, choć raczej przegłosowanego przez Zgromadzenie Ogólne, a nie Radę Bezpieczeństwa. Alternatywą byłoby bezpośrednio podporządkowanie tych sił nowemu porozumieniu. Autorzy artykułu proponują też, aby międzynarodowy kontyngent obserwacyjno – szkoleniowy, który znalazłby się na Ukrainie był w bezpośrednim kontakcie i blisko współpracował z NATO-wskimi siłami dyslokowanymi na wschodnią flankę, co wraz z wcześniejszymi zapisami na temat potrzeby wspólnego planowania strategicznego, oznaczałoby zarówno stałą obecność znaczącego korpusu międzynarodowego jak i takie jego ustrukturyzowanie, aby można mówić o wysuniętej szpicy Paktu Północnoatlantyckiego. Przynajmniej do momentu, kiedy odmieniona Rosja, po tym jak Putin odejdzie a reżim się zmieni, mogła wstąpić do AASC. Ewentualne opory państw regionu „uzależnionych od Stanów Zjednoczonych” w dziedzinie bezpieczeństwa będzie, jak dowodzą Autorzy, można łatwo przełamać, tym bardziej, że ceną agresji Moskwy musi być jasne postawienie sprawy, iż NATO nie ma zamiaru rozmawiać na temat charakteru i kształtu swej projekcji siły na wschodniej flance. Nie można też wykluczyć, iż za jakiś czas wojska dyslokowane na Ukrainę będą musiały walczyć z Rosją, jeśli pozytywne przemiany w Moskwie nie nastąpią i kolejny władca Federacji będzie chciał przystąpić do dogrywki. Aby, jak argumentują, powstrzymywanie było skuteczne, trzeba liczyć się i z takim scenariuszem i dziś trzeba jasno deklarować – wówczas siły NATO wejdą do wojny po stronie Ukrainy. W gruncie rzeczy Howard i O’Hanlon proponują zmodyfikowaną formułę „rozwiązania koreańskiego” poszerzoną o nadzieje na uregulowanie, jeśli Rosja się zmieni, traktatowe w przyszłości. Dziś niewiele wskazuje, aby którakolwiek ze stron wojny była zainteresowana tego rodzaju propozycją, ale jak dowodzą, pod koniec 2023 roku, może na początku 2024 roku sytuacja w tym zakresie może się zmienić. I wówczas trzeba mieć przemyślane, przedyskutowane i zaakceptowane przez społeczność międzynarodową rozwiązania a chcąc być gotowym za 8 – 10 miesięcy trzeba zacząć pracować nad modelem docelowym już dzisiaj.

Ta ostatnia prawda, mam takie wrażenie, trudno przebija się do polskiej opinii publicznej. Dążenie do wspierania Ukrainy, dostarczenia jej większej ilości broni tak, aby mogła wygrać możliwie dużo na polu walki, nie stoi w konflikcie z myśleniem, a nawet rozpoczęciem pracy nad wizją ładu powojennego. W przeciwieństwie do wyników bezpośredniego starcia, bo na to wpływ mają przede wszystkim walczący, kształt regionalnego ładu bezpieczeństwa jest pojęciem szerszym, dotyczącym również nas. I choćby z tego powodu trzeba zacząć o tym dyskutować i na rzecz najlepszych dla nas rozwiązań pracować.

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/639753-propozycje-w-zakresie-ladu-powojennego-w-europie-srodkowej