Poland
This article was added by the user . TheWorldNews is not responsible for the content of the platform.

Jest wyrok ws. "pirata" z Arteona. Spowodował wypadek na S7


15 tysięcy złotych grzywny i utrata prawa jazdy na rok i dwa miesiące. Taką karę sąd wymierzył Jarosławowi W., który spowodował kolizję na trasie S7 niedaleko Olsztyna w ubiegłym roku. O zdarzeniu było głośno za sprawą dramatycznego nagrania, które trafiło do sieci.

Chcesz czytać naTemat.pl bez reklam i personalizować portal? Załóż konto 'Twoje naTemat'

Na początku sierpnia 2022 r. na trasie S7 między Ostródą a Olsztynkiem kierujący osobowym seatem zjechał na pobocze i uderzył w barierki ochronne. Trzyosobowa rodzina jadąca seatem właściwie cudem uszła z życiem. Jego kierowca mówił, że gwałtownie hamował, bo drogę zajechał mu Volkswagen Arteon, o czym pisaliśmy w naTemat.


W mediach społecznościowych pojawiło się wtedy nagranie, które pokazuje, co działo się na chwilę przed zdarzeniem oraz dosłownie sekundy po tym, jak seat uderzył w bariery. Kiedy do seata zbliżały się auta, które jechały za nim, kierowca krzyczał rozpaczliwym tonem: "Gońcie go, błagam, on odjechał! Błagam, gońcie go! Błagam!". Chodziło tu o kierowcę wspomnianego volkswagena.

Wyrok ws. kolizji na S7

Olsztyńska policja w listopadzie ubiegłego roku potwierdziła, że kierowca volkswagena został namierzony. Okazał się nim 33-letni mieszkaniec Olsztyna. Sprawa trafiła do sądu, mężczyźnie przedstawiono zarzuty spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym oraz niezachowania bezpiecznej odległości między pojazdami.

Jak podaje RMF FM, sąd zdecydował, że Jarosław W. musi zapłacić 15 tysięcy złotych grzywny. Postanowił również o zabraniu mu prawa jazdy na rok i dwa miesiące. Wyrok nie jest prawomocny. Jarosław W. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Wiadomo jednak, że telefon mężczyzny logował się w pobliżu miejsca kolizji w czasie, kiedy doszło do tego zdarzenia.

Samo ustalenie kierowcy volkswagena nie było dla śledczych łatwe, mimo dostępnego nagrania, gdzie było widać tablicę rejestracyjną. Policjanci dowiedzieli się, że auto jest własnością firmy leasingowej i mogły poruszać się nim dwie osoby. Przesłuchiwano świadków z różnych części kraju.

W namierzeniu kierowcy pomogły m.in. kolejne zabezpieczone nagrania z aut, które przemieszczały się wtedy trasą S7. Istotne okazały się również materiały z kamer Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.