Nie było to pierwsze użycie przeciw obrońcom Ukrainy groźnych zestawów rakietowych Kremla wiele lat utrzymywanych w roli dyżurnego straszaka Zachodu w królewieckiej enklawie. Eksperci potwierdzają, że wyrzutnie Iskander już dawno zostały przebazowane spod Królewca m.in. w okolice białoruskiego Mozyrza – by można je było łatwiej wykorzystywać operacyjnie przeciw strategicznie ważnym obiektom nad Dnieprem.
Iskandery – rakietową broń nowej generacji , która zastąpiła starsze zestawy ziemia- ziemia systemu Toczka wypróbowano już w wojnie Kremla przeciwko Gruzji w 2008 roku, ale Moskwa oficjalnie nigdy nie potwierdziła tego faktu.
Rosjanie konstruując następcę rakiet SCUD pamiętających jeszcze Układ warszawski starali się wyeliminować ujawnione w warunkach bojowych ograniczenia broni i przełamać wymyślone w międzyczasie na Zachodzie sposoby obrony.
Niezupełnie nieuchwytny zabójca
Zdaniem ekspertów, obawa przed iskanderami przez ostatnie dekady wydawała się uzasadniona. – Głównie dlatego ,że antybalistyczny oręż którym wciąż jeszcze dysponuje Polska nie jest skuteczny w walce z tymi taktycznymi pociskami balistycznymi, o zasięgu od 500 do ponad 750 kilometrów, wadze ok. 4 ton i głowicy konwencjonalnej o masie blisko 800 kg. Do tego zestawy Iskander charakteryzuje wyjątkowa precyzja, pociski mają trafiać z dokładnością do kilku metrów. Pocisk w locie jest trudny do wykrycia i namierzenia bowiem przemieszcza się z ogromną prędkością rzędu 7000 km/godz. dodatkowo robiąc uniki i manewrując w końcowej fazie lotu.
Według ekspertów różne wersje pocisków Iskander mogą być używane do różnych celów. Rakiety balistyczne w wersji 9M723K1 są wyjątkowo szybkie, dysponują systemami samoobrony przed zakłóceniami radioelektronicznymi a także wykonane są w technologii stealth ograniczającej wykrywalność przez radary. Z kolei pociski 9M728/R-500 są de facto rakietami manewrującymi, zdolnymi do lotu nisko nad ziemią co uniemożliwia ich namierzenie i zneutralizowanie.