Czytaj więcej
Kreml postawił sobie za cel zrekrutowanie do armii 400 tys. kontraktowych żołnierzy i wydał odpowiednie zarządzenia do regionów - podał Bloomberg.
Poprzez zastosowanie tego naboru władze mają nadzieję uniknąć powtórzenia przymusowej mobilizacji, której pierwsza fala spowodowała spadek poparcia dla wojny i masowy wyjazd obywateli za granicę.
Prawie wszyscy zmobilizowani - 300 tys. ludzi - zostali już rzuceni na ukraiński front - uważają ukraińskie i zachodnie źródła Bloomberga. Choć rosyjscy dowódcy uruchomili wszystkie możliwe rezerwy, szeroko zapowiadana ofensywa okazała się fiaskiem: między 31 stycznia a 28 lutego armia zdołała posunąć się zaledwie o 234 kilometry kwadratowe, czyli 0,039% terytorium Ukrainy.
Kierując wojsko na pola minowe i atakując "ludzkimi falami" w stylu dowódców z II wojny światowej, rosyjscy generałowie nie zdołali zająć ani jednego ukraińskiego miasta i ustanowili jedynie nowe rekordy ofiar.
Czytaj więcej
Tymczasem Kijów oczekuje na przybycie zachodnich czołgów i broni, z którymi planuje kontrofensywę w najbliższych miesiącach. Jej prawdopodobnym celem będzie odcięcie rosyjskiej armii od mostu lądowego na Krym.
Wielu przedstawicieli Kremla wątpi, że Rosja może odnieść sukces w przedłużającej się krwawej wojnie - twierdzą źródła Bloomberga. Ale prezydent Władimir Putin - podkreślają źródła - pozostaje pod wpływem siłowego lobby, które trwającą wojną nazywa egzystencjalną walką o przyszłość kraju.
Celem kontraktowej kampanii rekrutacyjnej jest utrzymanie przynajmniej stałej liczby wojsk na Ukrainie - mówią źródła Bloomberga. Mówią, że władze wahają się przed przeprowadzeniem drugiej fali mobilizacji przed zaplanowanymi na 2024 rok wyborami prezydenckimi, w których Putin ubiega się o reelekcję na piątą kadencję.
Do tej pory regiony rekrutowały głównie weteranów i mieszkańców obszarów wiejskich. Niektórzy urzędnicy wątpią, czy ambitny plan 400 tys. mężczyzn jest w zasadzie możliwy do zrealizowania.